sobota, 4 maja 2013

Jedziemy na wycieczkę!

Nie myślcie sobie, że tylko Wy święciliście 3 maja w terenie ;) My też trochę połaziłyśmy, co prawda nie po Pieninach, ale wapienie gdzieniegdzie się przewijały. Razem z Katią, Wową i Wanią pojechaliśmy do Peresławia Zaleskiego, oddalonego od Moskwy o 140 km (ale od nas o 180 - przynajmniej tak twierdzi Wow). Fakt, wyjazd z Moskwy zajął nam więcej czasu niż dojazd od granic miasta do celu, zwłaszcza jak uwzględnimy spóźnienie chłopaków ;) A myśmy się zerwały skoro świt! Na dodatek po źle przespanej nocy (tak, znowu sąsiadka).


Na początku zwiedziliśmy monaster Nikitski, męski, więc musiałyśmy przywdziać gustowne spódniczki. Nie będę udawać, że znalazłam swój rozmiar. Ale ładnie było tam w środku. Potem poszliśmy nad jezioro, pokryte nadal grubą, różnokolorową i pofalowaną warstwą lodu. Na brzegu znajduje się sporych rozmiarów kamień, który podobno kilkukrotnie próbowano utopić, ale jezioro go nie przyjęło i wyrzucało z powrotem na ląd. Podobno ma moc uzdrawiania, a na pewno lubi być fotografowany ;) Obok na drzewkach ludzie przywiązują wstążki, wypowiadając przy tym życzenia. Kasia poświęciła swoją starą bluzkę i przygotowała nam dzień wcześniej wstążeczki, mogliśmy więc sobie pomarzyć :) 




Po przerwie na drugie śniadanie ruszyliśmy dalej w trasę. Podczas całego dnia zaliczyliśmy jeszcze muzea parowozów, czajników i żelazek, oglądaliśmy łódkę Piotra I i kilka zabytkowych cerkwi. Dużo by pisać, a jakoś nie mam natchnienia ;) Ostatecznie do akademika dotarłyśmy grupo po dwudziestej pierwszej, napojone najmocniejszą herbatą, jaką kiedykolwiek piłam, ze zdobyczną reklamówką bananów i mikrożelazkiem. I masą dobrych wspomnień oczywiście :)

Klara :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz